Wszystko ma swój początek i koniec
jak grecki alfabet alfę i omegę;
Wszystko ma swoją wytrzymałość
jak inżynier obliczy
i żeby nie było, że nie mówili „Andrzeju, to jebnie” –
kiedyś niebo spadnie na ziemię
Wody zaleją Lądy
Słońce wchłonie Księżyc.
A ty w całym tym rozpierdolu jaki ci ktoś zafunduje
samego siebie nie odnajdziesz.
W ten sposób zostały ukończone niebo i ziemia oraz wszystkie jej zastępy stworzeń. A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając.
Oto są dzieje początków po stworzeniu nieba i ziemi (Rdz 1,1-2,4a).
***
Cyklem „Septem dies” dziękuję Stwórcy za dzieło jego rąk i inspirację do wpisów oraz życiu za siedem dni które zamieniając się w siedem tygodni pokazały jak dużej pokory potrzebuje człowiek wobec czasu, który upływając – nic nie zmienia.
Skoro nic nie zmienia to ja dalej będę pisać, a ty czytać. Jeden z czytelników mojego bloga powiedział mi kiedyś, że piszę tu w kółko o jednym: o czymś za czym bardzo tęsknię i czego mi brakuje, czego mam zawsze za mało. Rozgryzł mnie, ale miał rację. Piszę o miłości, której zawsze mi będzie za mało. Nie chcąc uprawiać tej monotematyczności, zwanej moim życiem, tylko w tym miejscu. Zatem dla Waszego dobra pożegnam się na jakiś czas, ale nie tracąc wzroku z tego co dla mnie Najważniejsze i jednocześnie robiąc coś dla miłości: tylko tym razem dla mojej miłości. Mojej miłości do pisania.
Dlaczego?
Odpowiem mottem kogoś, za kim bardzo tęskniłam, a ostatnio zdarzyło mu się wrócić na chwilę:
„Ale jeśli czymś się jarasz, jak piroman, kiedy coś podpala… to jest twoja wiara!”
A jeśli to co Najważniejsze zjara mnie do cna?
If I’m choosing wrong – I don’t care at all
If I’m losing now, but I’m winning late – that’s all I want.